środa, 23 października 2013

Fourteen ♡

-Synu.. -zaczął Mark przełykając kawałek mięsa. -Dobry wybór!
Uśmiechnęłam się. Byłam szczęśliwa, że akceptują nasz związek.
Po ciekawie spędzonej w rodzinnej atmosferze kolacji, Tracy przyniosła ze strychu stare, zakurzone albumy ze zdjęciami. Jeden szczególnie przykuł moją uwagę.. Był inny. Był jakby wykonany własnoręcznie. Tracy podała mi go, siadając na kanapę obok mnie.. Resztę zakurzonych albumów odłożyła na stolik stojący przed nami.
-Ja oglądałam ten album chyba z milion razy, ale teraz kolej żebyś ty poznała cząstkę naszej rodziny..-odrzekła Tracy ciepło się do się do mnie uśmiechając.
-Kto go wykonał? Jest piękny! -powiedziałam ścierając dłonią kurz.
-Związana jest z nim długa historia. -zaśmiała się cicho.
-Chcę jej posłuchać!
-Gdy Sean był mały, pani wychowawczyni zadała mu żeby wykonał coś dla rodziny. Na początku ulepił ludka z papieru toaletowego i kleju, ale zanim doszedł do szkoły rozleciał się.
-MAMO! -podniósł głos w lekkim zażenowaniu Sean.
-Ciii! -uciszyłam go.
-A więc prawie się rozpłakał, ale wymyślił razem z Markiem żeby zrobić coś co będzie służyć na dłuugie lata, razem zrobili ten piękny album.. Trochę krzywo posklejał, ale cóż dzieci są leniwe. No tak, historia jest ciekawa, ale zdjęcia same się nie obejrzą!
Na znak Tracy otwarłam go i ujrzałam zdjęcie małego Seana. Uśmiechnęłam się pod nosem i momentalnie przerzuciłam wzrok na śmiejącego się Kierana.
-O, a tutaj pierwsza kąpiel! -dołączył do oglądania Dean.
-Nic się nie zmieniłeś. -odrzekłam, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-A pamiętasz jak założyliśmy się, kto pierwszy wejdzie na drzewo? -pokazał palcem na kolejną fotkę Dean.
-Wygrałem! -postawił się bratu Sean.
-Wygrałeś, ale potem straż musiała Cię z niego ściągać. -kolejny raz wszyscy zaczęli się śmiać.
Oglądając te wszystkie zdjęcia, poczułam że zaakceptowali mnie i cieszą się że z Seanem będziemy stanowić jedno. Po przejrzeniu wszystkich albumów rodzinnych i poznaniu ciekawych historii z wydarzeń braci Lemon, postanowiliśmy wracać do domu. Dostaliśmy od Tracy zapakowane ciasto, a od Marka dobre wino.
-Mamy nadzieję, że to nie ostatnie takie spotkanie! -rzucił stojąc w drzwiach Mark.
-Ja też. -odpowiedziałam wsiadając do taksówki.

Wygodnie usiedliśmy w fotelu taksówki.
-Wiesz co? Brakowało mi takich chwil jak dzisiaj. -powiedziałam lekko opierając głowę na ramieniu chłopaka.
-Co masz na myśli? -zapytał całując moją głowę.
-No wiesz.. dawno nie jadłam kolacji w tak mile spędzonym towarzystwie.. Poczułam się jak sprzed kilku lat, poczułam jakbyśmy już byli rodziną.
-Oni już są nastawieni na to, że będziemy razem do końca, ja oczywiście też, to miłe.
-Może jutro to my ich zaprosimy do nas na kolacje? -zaproponowałam.
-Myślisz, że przyjdą? Tylko obiecaj mi, że ty też pokażesz im kilka albumów z twoimi zdjęciami z dzieciństwa. Mam ochotę je pooglądać.
-Ja nie myślę, ja to wiem, poza tym nie ma sprawy, pokażę wam zdjęcia, ale nie nastawiaj się, nie mam aż tak hardcorowych zdjęć jakie masz ty. -zaśmiałam się.
Gdy dojechaliśmy do mieszkania, zaczął padać deszcz, a liście z drzew zaczęły lekko opadać. Nie lubię jesieni, ta aura zawsze mnie dobija.
Przekręciłam klucz w drzwiach i od razu zapaliłam światło, to co ujrzałam załamało mnie.
Wszędzie porozrzucane były ubrania, poduszki, na ziemi były porozbijane szklanki, talerze i inne szklane przedmioty. Odwróciłam się i mając łzy w oczach, spojrzałam na zdezorientowanego Sean'a.
-Co się tu do cholery stało? -zapytał zatrzaskując drzwi.
-Sean, ktoś się tu włamał. -odrzekłam łapiąc chłopaka za rękę.
-Nie wygląda mi to na włamanie. Komuś najwyraźniej chodziło o to żeby nas nastraszyć. -jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Sean był taki poważny.
Mocniej ścisnął moją dłoń i daliśmy kilka kroków do przodu. Rozejrzałam się dookoła, a w oczy rzuciła mi się mała biała kartka leżąca na blacie kuchennym.
Puszczając dłoń Sean'a podeszłam niepewnie, biorąc głęboki oddech przeczytałam jej treść.

"Myślałaś, że to koniec? Hahaha, to dopiero początek mała. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz, bo ja tak łatwo nie dam Ci o sobie zapomnieć."


Przerzuciłam oczy na Sean'a i rozpłakałam się w bezradności. Podałam mu kartkę, by też mógł ją przeczytać.
-Ally? -zaczął z niepewnością Sean. -Czy to..
-To Joe. -przerwałam mu. -Ten koszmar dopiero się zaczyna.
Opadłam z sił na podłogę i przetarłam łzy rękawem mojej bluzy.

_______________________________

Kolejny rozdział!  Jak myślicie do czego może posunąć się Joe? To wszystko w następnych rozdziałach.

Peace and love. 

~DameLemon

niedziela, 6 października 2013

Thirteen ♡

Dopiero teraz dotarło do mnie, że była dla mnie kimś więcej niż.. zwykłą przyjaciółką.
-Wow, świetnie. -uśmiechnąłem się sztucznie.
-Jestem z nią dopiero tydzień, ale czuję że chcę z nią być już do końca mego życia! -oznajmił Sean, całując Ally w policzek, po czym ona lekko zarumieniła się.
-Moglibyśmy już iść do domu? Nie chcę tu być już ani sekundy dłużej. Nienawidzę szpitali. -szybko odbiegłem od tematu, by już nie widzieć jak duża miłość jest między nimi.
-Jasne bracie! -odpowiedział Sean, biorąc moją torbę.

*Ally

W końcu wychodzimy z tego okropnego miejsca jakim jest szpital. Już dosyć mam tego budynku, wystarczająco się do niego najeździłam. Kiedy moja mama była chora, byłam w nim niemalże codziennie przez dwa lata. Niestety po dwóch latach walki z chorobą zmarła. Przejęłam wszystkie jej obowiązki, zaczęłam pracować żeby jakoś zdobywać pieniądze, płaciłam rachunki, gotowałam obiady, co prawda tylko dla siebie, bo zostałam wtedy sama.. Miałam tylko Megan, z którą widziałam się tylko i wyłącznie w szkole. Teraz czuję, że jestem w pełni szczęśliwa. Mam przy boku osobę, którą kocham i z którą chcę spędzić resztę mojego życia. Mam wspaniałych przyjaciół i w końcu patrzę na świat przez różowe okulary. Jeszcze dwa lata temu ciężko byłoby mi tak powiedzieć, ale czuję że mam dla kogo żyć.
Gdy załatwiliśmy wszystkie sprawy, związane z wypisem Kierana, mogliśmy swobodnie wrócić do domu. Patrząc w pochmurne niebo, wciągnęłam powietrze nosem.
-Sean.. -przerzuciłam wzrok na chłopaka.
-Tak skarbie? -zapytał pakując torbę do bagażnika.
-Kocham Cię, cieszę się, że wszystkie problemy już minęły. -powiedziałam wciąż patrząc mu głęboko w brązowe tęczówki.
-Ja Ciebie też.. myślałem o tym od jakiegoś czasu.. eh, może poszłabyś dzisiaj ze mną na obiad do Tracy.. Nie wie o nas, a na pewno bardzo by się ucieszyła. -powoli przytulając mnie do siebie zaproponował chłopak.
-Myślisz, że to nie za wcześnie?
-Przecież wiesz, jak bardzo ona Cię lubiła, wciąż cię lubi. -Sean szybko się poprawił.
-Dobrze, mogę pójść..
Przerzuciłam wzrok na zasmuconego Kierana czekającego na nas w aucie.
-Poza tym martwię się trochę o twojego brata..
-Nie przejmuj się.. Jest tym wszystkim zmęczony. Położy się na kilka godzin, to mu przejdzie.
Skinęłam głową. Pocałowałam Seana w policzek i wsiadłam do auta.
Przez całą drogę obserwowałam spływające po szybie krople deszczu. Co chwilę zerkałam w lusterko, by zobaczyć co robi Kieran. On jest dla mnie jak brat, widziałam, że coś z nim jest nie tak. Za dobrze go znam. Nie odzywaliśmy się do siebie przez resztę drogi. Gdy byliśmy już pod rodzinnym domem Lemonów, zobaczyłam czekającą na nas Tracy z ciepłym uśmiechem na twarzy i łzami w oczach.. Szybko podbiegła do Kierana i mocno przytuliła go do swojej piersi. Niespostrzeżenie wytarłam pojedynczą łzę, spływającą po moim zarumienionym policzku. W tamtej chwili dotarło do mnie, jak bardzo tęsknię za swoją mamą. No cóż, czasu nie cofnę. Nie warto myśleć o przeszłości.
-Dzień Dobry Tracy. -niepewnie odezwałam się.
-Ally! Dziecko, jak ja Cię dawno nie widziałam.. Co się z Tobą działo? -zapytała przytulając mnie czuje na przywitanie.
-Długa historia. -chciałam jak najszybciej odbiec od tematu.
-Mamo, zaprosiłem Ally na obiad. Nie jesteś zła? -zapytał Sean.
Czułam, że też nie chce go poruszać.
-Sean! Jasne, że nie jestem! Będzie mi miło usiąść całą rodziną przy stole.
Spojrzałam niepewnie na Sean'a, by upewnić się, że nic jej o nas nie powiedział. On tylko ciepło się uśmiechnął i pokręcił głową, co miało oznaczać że nic jej nie mówił. Odwzajemniłam jego uśmiech.
-No to zapraszam do środka. Zaraz zmokniemy. -odrzekła Tracy wyciągając rękę w znak gościny. Przeszliśmy powoli do salonu. Wielki stół był zastawiony eleganckim obrusem i dużą ilością jedzenia. Tracy dopięła wszystko na ostatni guzik. Momentalnie z piętra zszedł Mark i Dean. Ciepło się przywitali i usiedli do stołu.
-Tracy.. -zawołałam kobietę.
-Słucham Ally?
-Pomóc Ci w kuchni? -zapytałam niepewnie patrząc na uśmiechającego się do mnie Sean'a.
-Nie, nie. Usiądź do stołu, za chwilę przyjdę! -odpowiedziała zatroskanym głosem Tracy.
Posłuchałam jej i usiadłam na wolnym krześle obok Sean'a. Z nerwów pocierałam dłonie.
-Ej mała, nie denerwuj się! -chłopak szepnął mi do ucha.
Złapałam zimną dłoń Sean'a i odszepnęłam.
-Kocham Cię.
W tym momencie do salonu weszła Tracy, uśmiechnęła się i dosiadła się do nas.
-A więc co tam u was nowego? -dopytywała nakładając sobie na talerz kawałek indyka.
Przez chwilę milczałam, nie wiedziałam czy to faktycznie dobry pomysł by im powiedzieć.
-Dobra, nie przeciągajmy już. -powiedział poważnie Sean cały czas łapiąc mnie za dłoń. -Jesteśmy razem!
Dean prawie zakrztusił się swoim napojem. Kieran wpatrywał się na całą sytuację, a Tracy niemalże popłakała się ze szczęścia.
-Synu.. -zaczął Mark przełykając kawałek mięsa. -Dobry wybór!
Uśmiechnęłam się. Byłam szczęśliwa, że akceptują nasz związek.


___________________________________

Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach, piszcie swoje nicki z twitter'a w zakładce "Powiadomienia" :)

~DameLemon